Jednodniowa wycieczka w Helu i Rozewiu przedstawiciela Amerykańskiego Stowarzyszenia Latarń Morskich

W lecie 2009 r., amerykańscy sympatycy latarń morskich z Amerykańskiego Stowarzyszenia (US Lighthouse Society) uczestniczyli w wycieczce do polskich latarń od Krynicy Morskiej do Świnoujścia. Zamierzał w niej również uczestniczyć bohater tego opowiadania, Pan Timothy Blackwood, lecz z przyczyn osobistych nie wziął udziału. Wrażenia, jakimi podzielili się uczestnicy wycieczki musiały być na tyle interesujące, że Pan T. Blackwood – członek zarządu Board Member of United States Lighthouse Society, postanowił sprawdzić to osobiście.
Na początku czerwca otrzymałem e-mail od Tima, nawiązujący do wycieczki sprzed 3 lat, z jednoczesnym zapytaniem o możliwość obejrzenia latarń wokół Zatoki Gdańskiej. Oczywiście, że pamiętałem tę wycieczkę, byłem ich pilotem na trasie. Ucieszyła mnie wiadomość, że ponownie jest zainteresowanie polskimi latarniami. Uzgodniliśmy szczegóły i Tim przypłynął pasażerskim statkiem wycieczkowym „Marina” bandery Wysp z Marshalla do Gdyni 19 lipca. Wokół zatoki znajdowało się ponad 10 latarń morskich (Krynica – Wisłoujście – Gdańsk Port Północny – Gdańsk Nowy Port – Sopot – Oksywie – Hel – Góra Szwedów – Hel Bór – Jastarnia i dwie w Rozewiu), z których czynne pozostały: Krynica, Gdańsk Port Północny, Hel, Jastarnia i Rozewie.

Wycieczkowiec „Marina” wpłynął do portu rano o 6:30 i wkrótce nastąpiło nasze spotkanie z Timem.

Byliśmy ograniczeni czasem, gdyż statek miał zaplanowane wypłynięcie o godzinie 18:00 tego samego dnia. W lecie na Wybrzeże zawsze ściąga tysiące turystów. Podobnie jest i w tym roku, pomimo deszczowej pogody w lipcu. Czwartek, 19 lipca, niczym nie różnił się od poprzednich dni. Ciężkie deszczowe chmury zapowiadały opady jednak temperatura powyżej 20°C dawała nadzieję na udaną eskapadę. Zajęliśmy z Timem miejsca w samochodzie i uzgodniliśmy trasę wycieczki. Towarzyszyła nam pani Karolina – pilot turystyczny i pan Dariusz – kierowca. Zaakceptowaliśmy sugestię Tima, obejrzenia latarń na Mierzei Helskiej: Hel, Jastarnia i Rozewie. Wsiedliśmy do naszego samochodu i ruszyliśmy w drogę.
Obraliśmy kurs na Hel. Nazwa tyleż ciekawa, co interesująca dla obcokrajowców (brzmienie nazwy miasta i piekła brzmią jednakowo i tylko to je łączy). Pierwszym etapem naszej wycieczki była latarnia morska w Helu, miejscowości położonej na końcu 37 kilometrowej mierzei. Bardzo ładna miejscowość turystyczna niedająca żadnych skojarzeń z piekłem.
Obecna latarnia stoi obok miejsca poprzedniej, która funkcjonowała tutaj od 1827 r. i została zniszczona w trakcie działań drugiej wojny światowej 19.09.1939 r.

Ośmiokątna, czterdziestometrowa, ceglana wieża zbudowana przez Niemców w 1942 r. zlokalizowana jest na skraju miasta, w terenie zalesionym.

Dochodząc do latarni już z daleka zauważyliśmy długą kolejkę oczekującą na wejście. Ze względów bezpieczeństwa na górę wieży może wchodzić jednorazowo tylko 16 osób dorosłych. Wcześniejsze zgłoszenie naszego przyjazdu umożliwiło nam wejście z marszu, bez oczekiwania. Po sfotografowaniu odbicia latarni w kałuży udaliśmy się do latarni.

Po wejściu do wnętrza wieży Tim zainteresował się pamiątkami farologicznymi.

Spoglądając z dołu do góry zauważył strome schody prowadzące do laterny.

W laternie mieści się cylindryczna soczewka IV klasy (średnicy 80 cm i wysokości 117 cm) z żarówką 1000 W.

Z latarni rozciąga się widok na pokrytą lasem, usytuowaną w kierunku północno – zachodnim mierzeję. W oddali (około 3 km) majaczy ażurowa konstrukcja latarni Góra Szwedów, nieczynnej od 1990 r.

Na horyzoncie w kierunku zachodnim widać Gdańsk, Sopot i Gdynię, a pozostałą część zajmuje bezkres morza. Czas szybko mijał i opuściliśmy helską latarnię. Na pamiątkę pobytu „w piekle” Tim wysłał do znajomych pamiątkowe pocztówki z datownikiem pocztowym „HEL”.

Nawiązując do zniszczenia helskiej latarni nie sposób pominąć Muzeum Obrony Wybrzeża – Hel. Mieści się ono w obiektach dawnej niemieckiej baterii artylerii nadbrzeżnej „Schleswig Holstein”. W 1940 r. zainstalowano tu trzy działa kalibru 406 mm. Działa te, po oddaniu strzałów próbnych przeniesiono z Helu do Francji, jako baterię Lindemann. Kaliber 406 mm jest największym na świecie, jaki kiedykolwiek był instalowany w bateriach lądowych. Działa tego kalibru były także stosowane, m.in. na amerykańskich pancernikach typu Iowa. Na obejrzenie całej ekspozycji potrzeba kilku godzin. Nam musiało wystarczyć pół godziny.

Nawet obejrzenie kilku fragmentów wywołuje wspomnienia o tej najstraszliwszej z wojen.
W odległości 12 kilometrów od Helu znajduje się miejscowość Jastarnia. Latarnia istniała tutaj przed drugą wojną światową i podobnie jak helska została zniszczona w tym samym dniu. Pobudowana w 1949 r. liczy tylko 16,6 m wysokości. Ze względu na małe wymiary nie jest ona jednak udostępniona do zwiedzania.

Obejrzeliśmy ją z daleka, wykonując zdjęcia z przystani rybackiej.

Około południa dotarliśmy do Rozewia, a pochmurna i deszczowa pogoda dała nam się we znaki. Tablica informacyjna zachęca i zaprasza do zwiedzania Rozewia.

Rozewie jest najbardziej na północ położoną polską latarnią.

Na szwedzkiej mapie z 1696 r. zaznaczono latarnię rozewską, lecz jej początki nie zostały dokładnie określone. W bezpośrednim sąsiedztwie znajduje się kilka obiektów do zwiedzenia. Obok latarni istnieje maszynownia, piekarnia z wędzarnią i stodoła zamieniona na salę ekspozycyjno-wystawienniczą „Stodoła”. W maszynowni zachowała się m.in. maszyna parowa z 1909 r.

W maszynowni eksponowane są również soczewka dyskowa ze Stilo i żarówki ze Świnoujścia i wiele eksponatów z innych latarń. Najnowszym zabytkiem, który tutaj umieszczono, to wyposażenie zdjęte z „latarni” w Sopocie, w związku z zainstalowaniem tam przez Urząd Morski w Gdyni nowocześniejszego wyposażenia.

W „Stodole’’ stanowiącej salę wystawową eksponowane są obrazy związane z tematyką marynistyczną.

Deszczowa pogoda, która nie pozwoliła korzystać z plaż zapewniła tego dnia dużą frekwencję w latarni. Razem z innymi osobami, zainteresowanymi wystawą i eksponatami zebranymi w wieży, obejrzeliśmy interesujące modele polskich latarń eksponowanych w „Sali Błękitnej”. Prezentowane w niej są modele polskich latarń i statek noszący również nazwę „Rozewie”.

Wieża zbudowana z kamieni dwukrotnie uległa podwyższeniu. Pierwszy raz w 1910 r. a drugi w 1978 r. Obecna wieża ma 33 m wysokości, a światło znajduje się 83 m nad powierzchnią wody. Zasięg światła uzyskiwany jednoczenie z 20 żarówek halogenowych wynosi 26 Mm.

Na tym nie zakończyło się oglądanie urządzeń w Rozewiu. Na koniec obejrzeliśmy miejsce zwane „syrenownią”. W tym budynku z 1877 r., zainstalowano urządzenia do wytwarzania sygnałów akustycznych.
Pierwsze zainstalowane urządzenia zostały wykonane w Nowym Yorku przez Progress Machine Works w 1877 r. wykorzystując patent Felixa Browna. Zamówione przez ówczesną pruską administrację były w użyciu do 1910 r. Tim był zaskoczony tą informacją, gdyż była ona dla niego nowością.

Na zakończenie zwiedzania odbyły się przyjemne dla obu stron chwile. Tim został uhonorowany medalem z okazji 100-lecia latarni Stilo

oraz książką “Latarnie Morskie Świata – cuda architektury”. Pamiątką po pobycie Tima w Rozewiu pozostanie wpis dokonany w „Księdze Pamiątkowej” i ten skromny opis jego podróży do Helu i Rozewia.

Ani się obejrzeliśmy a nadszedł czas powrotu na statek. Przyjechaliśmy pod burtę „Mariny”. Zjeżdżali się też pozostali wycieczkowicze, których ponad 1200 uczestniczyło w rejsie „Mariny” po Bałtyku. Nocą płynęli z portu do portu, a dniami odwiedzili Helsinki, Sankt Petersburg, Sztokholm, Rygę, Visby, Gdynię, Ronne, Warnemunde i Kopenhagę, skąd wracali do swoich domów. Nastąpiła chwila pożegnania.

Długo w naszej pamięci pozostanie wizyta Tima Blackwooda, który skonfrontował wrażenia swoich poprzedników sprzed trzech lat. Przekonany jestem, że były one pozytywne i na pewno mogą być początkiem częstszych odwiedzin farologów z zagranicy.
Ostatnim aktem pobytu statku pasażerskiego w Gdyni jest zdjęcie, wypływającego wycieczkowca „Marina” wykonane z okna mojego mieszkania.

Godz. 18:10 „Marina” opuszcza port Gdynia
Zdjęcia oddają pogodę jaka towarzyszyła naszej jednodniowej wycieczce.

Tekst i zdjęcia Apoloniusz Łysejko
20 lipca 2012 roku

Drukuj stronę

Wyślij wiadomość do administratora




    Skip to content