2 sierpień 2014

Obchody Światowego Dnia Latarnictwa.

2 sierpnia 2014 r. w ramach Światowego Dnia Latarnictwa Towarzystwo zorganizowało 1-dniową wycieczkę do latarń morskich Rozewie i Stilo.

W Rozewiu odbył się wernisaż malarstwa pt. „Widziane z morza”. Organizatorem wystawy przy współudziale Towarzystwa, Narodowego Muzeum Morskiego i Urzędu Morskiego w Gdyni była Galeria Klucznik. Siedmioro malarzy udostępniło swoje prace, które będzie można oglądać w Sali Wystawowej „Stodoła” przy latarni do 30 sierpnia. Malarze, których prace zaprezentowano to: Wilga Badowska, Władysław Jackiewicz, Wenecjusz Mielechowicz, Stefan Stankiewicz, Andrzej Stypułkowski, Zbigniew Świercz i Marek Wróbel. Wystawa stanowi przegląd obrazów malarstwa marynistycznego, które powstały w ostatnim pięcioleciu. Otwarcia wystawy dokonała Pani Anna Klucznik z Galerii Klucznik i Pan dr Fryderyk Tomala – Prezes Towarzystwa. Pierwszymi uczestnikami wernisażu byli członkowie Towarzystwa biorący udział w wycieczce i turyści odwiedzający latarnię w Rozewiu.

 

Popołudnie tego dnia na długo pozostanie w pamięci osób, które uczestniczyły w odświętnej gali obok latarni Stilo. Okazja była niepowtarzalna. Towarzystwo wspólnie z Urzędem Morskim w Gdyni postanowiło zaakcentować odchodzący powoli w niepamięć zawód latarnika, otoczony aurą emocjonalną, w czym duża zasługa Henryka Sienkiewicza i jego noweli „Latarnik”. Prezes Towarzystwa Fryderyk Tomala, prowadzący uroczystość, podkreślił sentyment do zawodu latarnika. Rolę latarnika w bezpieczeństwie żeglugi podkreślił dyrektor Urzędu Morskiego w Gdyni Andrzej Królikowski, a potrzebę udostępniania latarń morskich dla zwiedzających zaakcentował Dyrektor Urzędu Morskiego w Słupsku Tomasz Bobin. List gratulacyjny dla Weroniki Łozickiej odczytał Wójt Gminy Choczewo Wiesław Gębka.

Sylwetkę bohatera uroczystości przybliżył licznie zebranym Apoloniusz Łusejko. Przedstawiając sylwetkę Romualda Łozickiego, jednym znanego jako Romek, drugim jako Romuald wspomniałem, że pierwszym latarnikiem w rodzinie był jego ojciec-Stefan, żołnierz września 1939 roku, który nie wrócił do Polski, ale znalazł się na terenie Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Po podpisaniu 11 sierpnia 1941 roku umowy wojskowej wstąpił do tworzących się Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR, zwanych potocznie Armią Andersa. Wraz z nią odbył drogę przez Irak, Palestynę i na froncie włoskim uczestniczył w walkach pod Monte Cassino, za co został uhonorowany angielskim medalem wojennym.

Sentyment i nostalgia za ziemią polską spowodowały, że już w 1945 roku wrócił do kraju. Specjalność  radiotelegrafisty umożliwiła mu objęcie obowiązków w Urzędzie Morskim w Gdyni. Początkowo, jako telegrafista, a od 1948 roku, jako latarnik w latarni morskiej Stilo. Po zawarciu związku małżeńskiego z Jadwigą, znaną jeszcze z przed wojny, został ojcem syna Romualda i córek Bogumiły, Henryki, Elżbiety i Małgorzaty. Ojciec wychowywał syna z myślą o przekazaniu mu swoich umiejętności, a Romek w każde wakacje towarzyszył ojcu na latarni. Tutaj poznawał tajniki pracy latarni i obsługi urządzeń nawigacyjnych. Jednak po skończeniu Technikum w 1969 zdecydował, że nie podejmie pracy na latarni tylko wyruszy w świat. Początkowo podjął pracę w cementowni Kujawy, zlokalizowanej w Barcinie k. Inowrocławia. Ciągnęło jednak Romka do domu. Bliżej stron rodzinnych znalazł pracę w Stoczni Gdańskiej, a następnie już niedaleko od domu, w powstającej Elektrowni Żarnowiec. Tęsknota za domem była jednak ogromna.

W lipcu 1979 roku, po 10 letnim pobycie poza domem, objął obowiązki latarnika pracując przez rok pod opieką ojca, który w 1980 roku przeszedł na emeryturę, po 33 latach pracy, jako latarnik.

Romek, był zawsze uśmiechnięty, gotowy do pomocy., sumienny, odpowiedzialny, a swoją pracę traktował jak misję. Tutaj spędzał większość swojego życia. Odwiedzającym pokazywał latarnię i swoim rubasznym, basowym głosem opowiadał o życiu latarnika i o historii latarni, i o tym, że jako wolontariusz pomagał w ratowaniu statku duńskiego West Star, z którego od roku już tylko jeden maszt wystający z wody jest widoczny z latarni.

Twierdził, że takie latarnie jak Stilo, zbudowane z żeliwnych tubingów, są tylko trzy na świecie. Potwierdzam, że się nie mylił. Nikomu nie odmawiał informacji o obiekcie, w którym pracował. Przekazywał informacje sąsiadom ze wschodu i z zachodu. Informacje o stiloskiej latarni i życiu tutaj można znaleźć w prasie wybrzeżowej – Dzienniku Bałtyckim, w internecie. Pisali o nim sąsiedzi ze wschodu i z zachodu. Roman zżył się z latarnią. Latarnia, po rodzinie, była jego drugą miłością.Pracował tutaj razem z żoną. Czworo dzieci, dwie córkii Agnieszka i Marta, oraz dwóch synów Damian i Jakub nie raz towarzyszyli Rodzicom na służbie. Nie raz spędzał popołudnia z wnukami.

Urodzony żartowniś. Dowcipami sypał jak z rękawa.

Pamiętam jak zapytał mnie kiedyś, jak nazywa się zupa z kurczaka. Odpowiedziałem – rosół. Roman ciągnął dalej i zapytał, a jak zupa z wielu kur. Tutaj poległem. Nie znałem odpowiedzi. Romek swoim rubasznym głosem z uśmiechem udzielił mi informacji, że to zupa z kur wielu.

Wspomiając, znanego mi przez 20 lat Romana, przytoczę zasłyszaną od niego dykteryjkę:o wizycie u fryzjera:

„Przychodzą do fryzjera dwaj starsi znajomi panowie.   Jeden z bujną fryzurą, a drugi łysawy.  Po strzyżeniu pytają ile płacą.  Fryzjer odpowiada, że po 20 złotych każdy.  Ten z bujnymi włosami zapłacił, a jego kolega zdziwiony pyta dlaczego on też 20 złotych”.

Tutaj, Roman udając fryzjera, tubalnum głosem odpowiedział: „Pana kolega za strzyżenie, a u pana za szukanie włosów”.

Kończąc swoje wspomnienie o Romualdzie, przytoczyłem fragment napisu umieszczonego na odsłanianej tablicy:

„Dla zachowania w pamięci potomnych, niezrównanego gawędziarza utrwalającego wśród zwiedzających sienkiewiczowską romantykę zawodu latarnika …”

Odsłonięcia płaskorzeźby dokonali członkowie rodziny Romualda, wdowa Weronika, córki Agnieszka i Marta oraz syn Damian, w towarzystwie Dyrektora UM i Prezesa Towarzystwa. Wspomnienia o Romku przypomniał kol. Apoloniusz Łysejko. W uroczystości udział wzięli zaproszeni goście, licznie przybyli turyści i członkowie Towarzystwa. Kilkugodzinny pobyt przy latarni uatrakcyjnił zespół muzyczny Johny Roger wykonujący utwory o tematyce morskiej, wśród których przeważały szanty.

Projektantem tablicy był Mariusz Burdek z Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. Tablicę wykonała odlewnia metali nieżelaznych „Fana Metal” z Wiślinki k. Gdańska.

Odsłonięcie popiersia Romualda Łozickiego było drugim akcentem poświęconym latarnikowi. Wcześniej w roku 1969 uczczono w ten sposób Leona Wzorka, kierownika latarni Rozewie, dzięki któremu nosi ona im. Stefana Żeromskiego od 1933 roku.

Drukuj stronę

Wyślij wiadomość do administratora




    Skip to content